Wędrujemy dziś w poszukiwaniu Muminków. Podobno ostatnio ktoś widział mamę Muminka na wyspie Suomenlinna!

Wsiadamy na prom. Docieramy na wyspę, która za czasów carskich w XIX w. zamieniona została w potężną twierdzę. Przeszukujemy zakamarki dawnego garnizonu. Zaglądamy nawet do luf armatnich. Muminków brak. Wracamy na stały ląd. Przemierzamy przez miasto autobusami, tramwajami i pieszo. Góra, dół, góra, dół... miasto położone jest na pofałdowanej litej skale, która wystaje tu i ówdzie. Zabudowa miasta głównie secesyjna lub historyzująca z ciekawymi zdobieniami wykonanymi z lokalnego kamienia. Ładnie także z innego powodu... świat bez nachalnych reklam wielkopowierzchniowych i bez bijących w oczy wściekłymi kolorami szyldów istnieje.

Trafiamy pod dom w którym mieszkała Tove Jansson. Brak nawet Małej Mi

Spod pałacu prezydenckiego w dzielnicy portowej kierujemy się pod lokalne obserwatorium w najstarszym Parku Helsinek. Z góry podziwiamy archipelag licznych wysepek u wybrzeża.

Znów jedziemy autobusem. Trafiamy do Parku Sibeliusa gdzie można podziwiać jego podobiznę i rzeźbę przypominającą organy Hasiora spod Kluszkowców.

Nic nie gra, a Muminków, ani widu, ani słychu.

Eeech ci artyści!

Ostatkiem sił docieramy do Stadionu Olimpijskiego. Muminek jako olimpijczyk? Hmm...

Koniec dnia. Trzeba zrobić zakupy. Wchodzimy do marketu, a tam… Muminki:

- na ciastkach

- na kubkach

- na magnesach

- etc.

Mamy je!