SOBOTA 29.IV - Helsinki c.d.
Wędrujemy dziś w poszukiwaniu Muminków. Podobno ostatnio ktoś widział mamę Muminka na wyspie Suomenlinna!
Wsiadamy na prom. Docieramy na wyspę, która za czasów carskich w XIX w. zamieniona została w potężną twierdzę. Przeszukujemy zakamarki dawnego garnizonu. Zaglądamy nawet do luf armatnich. Muminków brak. Wracamy na stały ląd. Przemierzamy przez miasto autobusami, tramwajami i pieszo. Góra, dół, góra, dół... miasto położone jest na pofałdowanej litej skale, która wystaje tu i ówdzie. Zabudowa miasta głównie secesyjna lub historyzująca z ciekawymi zdobieniami wykonanymi z lokalnego kamienia. Ładnie także z innego powodu... świat bez nachalnych reklam wielkopowierzchniowych i bez bijących w oczy wściekłymi kolorami szyldów istnieje.
Trafiamy pod dom w którym mieszkała Tove Jansson. Brak nawet Małej Mi
Spod pałacu prezydenckiego w dzielnicy portowej kierujemy się pod lokalne obserwatorium w najstarszym Parku Helsinek. Z góry podziwiamy archipelag licznych wysepek u wybrzeża.
Znów jedziemy autobusem. Trafiamy do Parku Sibeliusa gdzie można podziwiać jego podobiznę i rzeźbę przypominającą organy Hasiora spod Kluszkowców.
Nic nie gra, a Muminków, ani widu, ani słychu.
Eeech ci artyści!
Ostatkiem sił docieramy do Stadionu Olimpijskiego. Muminek jako olimpijczyk? Hmm...
Koniec dnia. Trzeba zrobić zakupy. Wchodzimy do marketu, a tam… Muminki:
- na ciastkach
- na kubkach
- na magnesach
- etc.
Mamy je!