Dziwne to miejsce noclegowe do którego trafiliśmy, takie w stylu hippie-creepy

Niby blisko centrum, ale daleko do przystanków. Ruszamy pieszo do miasta. Drogę już znamy, a google maps podpowiada, że szybciej dotrzemy spacerkiem.

Nasz cel na dzisiaj to wzgórze Tompea z ogromem zabytków i Lennusadam - muzeum morskie urządzone w ogromnym,  dawnym hangarze hydroplanów.

Zaświeciło Słońce i zrobiło się całkiem przyjemnie. Idziemy raźnie bo plan ambitny.

Już kilka przecznic dalej stajemy jak wryci. Do przejścia dla pieszych zbliża się mały sześciokołowy pojazd. Wygląda jak duży odkurzacz, ale bez kabla. Czeka na przejeżdżające samochody i na zielone światło. Ruszą z kopyta, skręca i przejeżdża tuż obok nas. A my wciąż stoimy... samochodzik odjechał, a nam zapaliło się czerwone.

Słychać syreny policyjnych wozów, przynajmniej kilku. Dotarliśmy pod Kiek in de Köki  - basztę,  która jest tak usytuowana na skraju wzgórza, że dawni strażnicy mogli zaglądać z wysokosci do okien kuchni kamienic na dolnym mieście - stad nazwa

Tuż obok jest zdobiona złotem cerkiew Aleksandra Newskiego, a obok Tompea Castle, w którym urzęduje estoński Rząd... to tłumaczy wcześniejszy hałas policyjnych wozów, które teraz wraz z czarnymi limuzynami dla dygnitarzy czekają na podróż powrotną. 

Na wzgórzu kilka miejsc widokowych. Szalejemy z robieniem zdjęć... pod nami roztacza się cała starówką dolnego miasta z pozostałością najdłuższych murów obronnych średniowiecznej Europy, z kilkoma wciąż jeszcze stojącymi basztami. Tallin zaskoczył nas swoją urodą.  Jest piękny!

Jest także zimno i pada deszcz... coraz mocniej. Próbujemy wejść do knajpy... początkowo nieskutecznie

Ludzie pochowali się po knajpach przed deszczem. Znajdujemy ostatecznie miejsce naprzeciw starego ratusza w Old Estonia i tam zostajemy. Jemy, schniemy i idziemy... z powrotem na deszcz. Mijamy całe mnóstwo ambasad zlokalizowanych w ścisłym centrum starówki. Co rusz  to jakiś oryginalny budynek, kamieniczka, kościół czy baszta. Oczy latają wokół głowy.

Kierujemy się przez dworzec kolejowy do dzielnicy kolorowych, drewnianych domów. Spacerujemy uliczkami Valgevase, Malmi, Kalju, Uus Kalamaja i docieramy do głównego celu naszej dzisiejszej wycieczki - Lennusadam.

To muzeum to MEGA SPRAWA!

Nic dziwnego, że tuż po jego otwarciu w 2012 otrzymało nagrodę Europa Nostra za najlepiej zaadaptowaną przestrzeń muzealną.

Coś wyjatkowego dla mnie. Ogromną hala wypełniona sprzętem żeglarskim i wojskowym spotykanym na okrętach wojennych, mnóstwo interaktywnych atrakcji, podwieszony pod sufitem hydroplan i pośrodku hangaru on ...ogromny okręt podwodny "Lembit". Wchodzimy do jego wnetrza, po przejściu systemu mostków podwieszanych w hali.

Oj, ciężko jest wyjść, jest kapitalnie! Wyganiają nas bo muzeum otwarte jest do 19.oo.

Na zewnątrz podziwiamy kolejne okręty postawione na nabrzeżu i zacumowany ponadstuletni lodołamacz „Suur Tõll”.

Wracamy wzdłuż nabrzeża. Kierując się do centrum przechodzimy obok dawnego sowieckiego więzienia oraz niszczejących zabudowań , które powstały na Olimpiadę 1980.

Musimy zrobic zakupy. Docierając do sklepu mija nas prawie bezszelestnie spotkany już przez nas wcześniej delivery robot marki Starship Technologies , a kolejne czekają na użycie przed  sklepem.

Stoimy obladowani zakupami i patrzymy bezradnie na te sympatyczne "odkurzacze".

Nie będziemy tego dźwigać... zamawiamy Bolta przez aplikację i w drogę na nocleg!